Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/306

Ta strona została przepisana.

— A więc, mości panie, znieważyłeś pamięć mojej matki.
— Twojej matki? — zawołał Gwynplaine. — W takim razie, domyślałem się tego, w takim razie jesteśmy...
— Braćmi — odrzekł lord Dawid.
I, to mówiąc, uderzył w twarz Gwynplaina.
— Tak jest, braćmi jesteśmy — mówił dalej. — Co sprawia, że się z sobą bić możemy. Bowiem z równymi tylko bić się można. A któż równiejszy komu od brata? Za chwilę przyślę ci moich świadków. Niedalej jak jutro staniemy do walki.