Skarga właścicieli cyrków w religijnych pobudkach szukała poparcia. — Wiara na tem cierpi — mówili. Zaczem obwiniali Gwynplaina o czarodziejstwo, Ursusa zaś o bezbożność.
Co do pastorów, ci widzieli w tem raczej nadwerężenie porządku społecznego. Stawali też wyłącznie w obronie ustawy parlamentu, wiarę na bok odkładając. Było to nierównie złośliwiej, a zato pewnie skuteczniej. Ale taki już był powiew czasu. Tylko co, 28 października 1704, umarł był Locke, wolnomyślny filozof, sceptycyzm swój w spadku pozostawiając Bolingbrokowi, który go w następstwie miał przekazać dowcipowi Woltera.
Wesley miał później odrestaurować biblję tak jak Loyola odrestaurował papizm.
W ten sposób Green-Box był napadany z dwóch stron, przez kuglarzy w imię pięcioksiągu, przez kapłanów w imię przepisów policyjnych. Z jednej strony niebo, z drugiej śmietnisko, czcigodni trzymali stronę śmietniska, a hecarze stronę nieba. Green-Box był skazywany przez kapłanów, jako zawadzający porządkowi, a przez kuglarzy, jako świętokradczy.
Byłże do tego jaki powód, lub choćby pozory powodu? Właśnie tego ostatniego nie brakło. Wielką zbrodnią wędrownej budy było to, że w towarzystwie swojem liczyła wilka. Wilk, jak wiadomo, jest w Anglji wywołańcem. Pies wszelki, choćby nawet buldog, zawzięta pijawka, bez trudności tam z praw obywatelstwa korzysta — ale wilk za nic w świecie. Anglicy radzi są psu szczekającemu, ale nie takiemu, co wyje; a przecież to tylko odcień jedyny pomiędzy podwórkiem i lasem. Z tej tedy miary pastorowie pięciu pomienionych parafij Southwarku w zaskarżeniach swoich przytaczali szeroko liczne statuty królewskie i uchwały parlamentu, wyjmujące wilka z pod wszelkiego prawa. Powołując się na ich konkluzję, śmiało żądali uwięzienia Gwynplaina, wilka zaś radzili zamknąć w zagrodzie, jeśli już nie wygnać do boru. Rzecz ta nader żywo dotykała publicznego bezpieczeństwa. Więc też w miejscu tem zwracano się o poparcie ku Najwyższej Radzie Lekarskiej. Cytowano w tym przedmiocie uchwałę zgromadzenia osiemdziesięciu najznakomitszych lekarzy miasta
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/31
Ta strona została przepisana.