nagle znalazł się u jakiejś poręczy. Był to znany nam bulwar Effroc-Stone.
Poręcz ta szła wzdłuż krótkiego i ciasnego kawałka wybrzeża, będącego kamiennym parapetem, który z dosyć znacznej wysokości zapadał wprost w osłoniętą ciemnościami wodę.
Gwynplaine zatrzymał się u tej poręczy, wsparł się na niej łokciami, głowę ujął w dłonie i począł rozmyślać, mając tę ciemną wodę pod sobą. Czy w nią spoglądał? W ciemności. I nie w te, które się zewnątrz niego znajdowały, ale które sam miał w sobie.
W posępnym krajobrazie nocnym, na który wcale nie zwracał uwagi, w tej zewnętrznej głębi, której wzrok jego nie przenikał, można było jednak rozróżnić zarysy lin i masztów. Wprawdzie tuż u stóp Effroc-Stone, fale tylko rzeki się rozbijały; wybrzeże jednak, zniżając się w pewnej odległości, zarazem zaokrąglało się w pewien rodzaj przystani, w której stał na kotwicy statek niejeden, bądź tylko co przybyły, bądź za chwilę odejść mający i skutkiem tego utrzymujący związek z brzegiem, czy to za pomocą podpłynięcia aż pod sam kamienny parapet, czy też poprostu rzucenia tylko ku niemu drewnianej kładki. Statki te, jedne łańcuchami przytwierdzone, inne na kotwicach stojące, podobnież nie dawały znaku życia. Nie słychać było, żeby kto na nich czy chodził, czy rozmawiał; jednym bowiem z wybornych zwyczajów żeglarskich jest spać jak można najwięcej, a wstawać tylko do roboty. Nawet na okrętach, które się równo z odpływem w drogę puścić miały, nikt się jeszcze nie był obudził. Zaledwie rozróżnić było można w ciemności pękate czarne pudła statków i ich przybory, złożone z lin powikłanych z drabinami. Wszystko to bardzo niewyraźne i przymierzchłe było. Miejscami tylko czerwone światełko latarni, niby się do krwi dobierając, przekłuwało mgławicę.
Gwynplaine nawet nie spoglądał na to wszystko. On patrzał tylko w przeznaczenie. Dumał, marzyciel zrozpaczony, wobec nieubłaganej rzeczywistości. Mniemał słyszeć jeszcze poza sobą niby trzęsienie ziemi. Był to śmiech lordów. On tylko co wyszedł z tego śmiechu.
300
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/312
Ta strona została przepisana.