Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/314

Ta strona została przepisana.

teraz znaczenie ich zrozumieć było można. Oto co napis ten wyrażał:
Przeznaczenie wtedy tylko jedne drzwi odmyka, kiedy już drugie zatrzasnęło.
Wszystko się tedy skończyło. Ostateczne cienie ponad nim się opuszczały. Człowiek każdy doświadczać może wewnątrz siebie skończenia świata. Nazywa się to rozpaczą. Dusza pełna jest wtedy gwiazd spadających.
Oto co się z Gwynplainem obecnie działo.
Tuman jakiś przewionął. On ogarnięty był tym tumanem. Mgła ta zgęstniała mu w oczach i aż do mózgu się wkradła. Nazewnątrz oślepiony nią został; nawewnątrz upojony. Trwało to tylko tak długo, jak przeciągnięcie tumanu. Poczem wszystko się rozwiało, tuman, a z nim życie. Zbudziwszy się ze snu tego, znajdował się całkiem osamotniany.
Wszystko rozwiane. Wszystko rozpierzchłe. Wszystko stracone. Noc, nic. Oto cały widnokrąg Gwynplaina.
Był sam jeden. Sam, znaczy niekiedy: nieżyjący.
Rozpacz bywa rachmistrzem. Lubi ona zsumowywać wszystko, aż do najnędzniejszych groszaków. Równie wytyka Bogu uderzenia gromu, jak i ukłucia szpilki. Chce wiedzieć, jak też stoi z przeznaczeniem. Rozumuje, waży i oblicza. Ponure to niby zewnętrzne zakrzepnięcie skorupy, pod którą nie przestaje krążyć rozpławiona lawa.
Gwynplaine obrachowywał się z sobą i także ze swoim losem. Rzut oka poza siebie, cóż za straszliwe zgarnięcie! Kiedy jesteś na szczycie góry, w przepaść spoglądasz. Kiedyś w głębiach upadku, w niebo patrzysz. I powiedzieć sobie: — Tam byłem!
Gwynplaine znajdował się na samem dnie niedoli. I jakże prędko to przyszło! Szybkość podobną posiada tylko zawalenie się w nieszczęście. Bywa ono tak ciężkiem, że się wydaje być powolnem. Ale nie, zdawałoby się, że śnieg, zimnym będąc, powinien mieć w sobie zdrętwienie zimy, białym zaś będąc, nieruchomość śmiertelnego prześcieradła. Jednemu i drugiemu zaprzecza lawina. Lawina jest to śnieg, który się stał czeluścią. Wisi ona w powietrzu, a jednak pochłania. Lawina to ogarnęła