Londynu, dziwnie uczonego stowarzyszenia, któremu dał początek jeszcze Henryk VIII, które używa własnej swojej pieczęci, któremu służy wyłączne prawo sądzenia chorych, oddających się jego staraniom, a skutkiem tego skazywania na więzienie krnąbrnych lub dowolnie się leczących, i które, oprócz wielu innych, zarówno zdrowiu współobywateli pożytecznych przepisów, podało za niezachwianą prawdę następującą naukową zasadę: „Jeżeli wilk pierwszy spostrzeże człowieka, ten z pewnością ochrypnie na całe życie“. Do tego wszystkiego można być jeszcze ukąszonym, co także nie jest rzeczą przyjemną.
Tedy, jak widzimy, Homo posłużył tu za powód aż nadto dostateczny.
Ursus przez karczmarza zasięgnął był już o tem języka. Wprawiło go to w niejaki niepokój. Zląkł się bardzo szponów miejscowej policji. Żeby zasłużyć na obawę z jej strony, dość bywa samemu niejaką obawę okazać; w takim razie nie trzeba już i wyraźnej winy. Ursus bynajmniej też nie pragnął zawarcia znajomości z szeryfami, starostami, wójtami i coronerami. Miał względem nich niewiększy rodzaj ciekawości, jak ten zając w bajce, któremu radzono zawrzeć znajomość z chartem.
Poczynał już żałować, że przybył do Londynu.
— Jeżeli chcesz dobrze, to nie szukaj lepiej — mruczał pochmurnie. — Myślałem, że już djabli porwali tę prawdę niezachwianą, tymczasem skrupiła się na moim grzbiecie. Pokazuje się, że im głupsza prawda, tem prawdziwsza.
Pośród tylu spikniętych na niego potęg przeważnych, kuglarzy ujmujących się za religją, kapłanów oburzających się w imię medycyny, biedny Green-Box, podejrzany o czarodziejstwo w osobie Gwynplaina, oraz wodowstręt w postaci Homa, po swojej stronie miał tylko jedyną rzecz, ale która jest zarazem jedną z największych sił na ziemi angielskiej, to jest opieszałość urzędniczą. Z podobnego to pozostawiania rzeczy własnemu biegowi wyszły podobno zwolna wszystkie angielskie swobody. Rzeczywiście bowiem swoboda w Anglji sprawia się tak, jak morze, które ten kraj dokoła otacza. Ma ona swoje przypływy. Zwolna obyczaje piętrzą się ponad prawa. I oto straszliwe jakieś przepisy obowiązujące zapadają w otchłań
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/32
Ta strona została przepisana.