W pewnych stanowczych okolicznościach nic nie jest bliższe rozumu serca, jak prosty instynkt przywiązanego zwierzęcia.
Są przypadki, w których pies czuje potrzebę iść za swoim panem, w drugich znowu być mu przewodnikiem. Wtedy zwierzę bierze na siebie kierunek ludzkiego ducha.
Nieokreślona jakaś konieczność popycha go do stania mu się przewodnikiem. Czy zwierzę przeczuwa w tedy trudne przejście, oraz potrzebę dopomożenia człowiekowi do jego przebycia? Prawdopodobnie nie, a może i tak. W każdym razie ktoś za nie wie o tem. Powiedzieliśmy to już, jak dalece często w życiu wspaniałomyślne pomoce, o których mniemamy, że przychodzą zdołu, zgóry pochodzą. Nie znamy wszystkich kształtów, jakie może Bóg przybrać. Czem jest to zwierzę? Opatrznością.
Przybywszy na wał nadbrzeżny, wilk biec począł wąskim językiem ziemi, idącym wzdłuż Tamizy.
Nie odzywał się wcale, nie szczekał, biegł sobie milczący. W każdej okoliczności Homo zwykł był powierzać się swojemu instynktowi i spełniać obowiązek, nieinaczej jednak jak z myślącą wstrzemięźliwością wywołańca.
Po zrobieniu kilkudziesięciu kroków, nagle się zatrzymał. W prawo znajdował się rodzaj grobli wiszącej na palach, u której krańca zarysowywał się w ciemności kształt jakiegoś, dość dużego, statku. Na jego pomoście, jak się zdawało u dzioba, błyszczała w powietrzu światłość przymroczona, przypominająca nocną lampę bliską zgaśnięcia.
Wilk, raz się jeszcze upewniwszy, że Gwynplaine za nim idzie, odsądził się i wskoczył na ową groblę, będącą rodzajem długiej szyi krytej deskami, pod którą przez szpary w podłodze widać było. z szumem płynącą wodę. Za chwilę obaj znajdowali się u jej kresu.
Statek, uczepiony u tej grobli powietrznej, był jedną z tych kryp holenderskich, co to mają dwa pomosty z wgłębieniem, obyczajem japońskim, pośrodku. Wgłębienie to, sięgające aż dna statku, przeznaczone było na pomieszczenie ładunku; schodziło się zaś do niego po drabinach. Papierowe okręciki, które sobie dzieci robić zwykły, wielce są do takich kryp podobne. Pod pomo-
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/324
Ta strona została przepisana.