Buda zasłaniała sobą coś rozciągniętego u stóp masztu na pomoście; światło latarni jednak tam padało. Był to siennik. Na nim zdawał się ktoś leżeć. Coś się tam nawet ruszało.
Głos było słychać. Gwynplaine, budą oddzielony, nadsłuchiwać począł. Był to głos Ursusa.
Głos ten, tak chropowaty po wierzchu, tak jednak czuły w głębi, który tyle razy wyburczał, a przecież tak przedziwnie kierował zawsze Gwynplaina, nie posiadał już dawnego swego żywotnego i przenikliwego dźwięku. Był niepewny i cichy, i co chwila przerywał się westchnieniem. Zaledwie już był podobny do dawnego owego, pełnego siły, głosu Ursusa. Wyglądał jakby mowa kogoś, którego całe szczęście już w mogile. Głos także cieniem się stać może.
Ursus zdawał się sam z sobą rozmawiać. Jak wiemy, było mu to rzeczą wielce zwyczajną.
Gwynplaine oddech wstrzymał, ażeby ani słowa nie stracić z mowy Ursusa, i oto co usłyszał:
— Podobny statek wcale nie bywa bezpieczny. Niema tu nigdzie krawędzi. Jak przyjdzie kołysanie, to ani sposobu nie wpaść w morze z pomostu. W razie niepogody wypadłoby ją przenieść do kajuty, coby się na djabła zdało. Lada wstrząśnięcie, lada przestrach, i oto żyła w sercu pęknąć może. Widziałem tego przykłady.
Do licha! Co to z nami będzie? Czy ona aby śpi? Śpi. Myślę, że śpi. Może zemdlała? Nie. Ma puls dość silny. Pewno śpi. Sen zawszeć to przerwa. Najlepsza to pono ślepota. Żeby tylko tu nikt nie przyłaził. Panowie, jeżeli jest ktoś na pokładzie, proszę was nie hałasujcie. Nie zbliżajcie się, jeżeli wam wszystko jedno. Wiecie, osobie o wątłem zdrowiu należy się pieczołowitość. Ma gorączkę, widzicie. Jest młodziutka. To mała dziewczynka ma gorączkę. Wyniosłem jej ten materac na pokład, żeby miała trochę powietrza. Tłomaczę to, byście mieli względy. Padła zmęczona na ten siennik, jakby tracąc przytomność. Ale przynajmniej śpi. Żeby tylko jej kto nie obudził. Zwracam się do kobiet, jeżeli są tu ladies. Młoda dziewczyna, to litość sama. Jesteśmy tylko biednymi hecarzami, proszę o trochę dobroci, a jeśli trzeba coś zapłacić,
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/328
Ta strona została przepisana.