Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/343

Ta strona została przepisana.

dują się w tej chwili u wybrzeży Hiszpanji. Będziemy mieli wyborną podróż.
Dea, coraz bledsza, drżącemi palcami mięła rąbek swej sukni. Uśmiechnęła się w sposób niewymownie zadumany i wyszeptała:
— Rozumiem nareszcie, co to jest. Oto umieram.
Gwynplaine zerwał się z miejsca z przerażającym wyrazem. Ursus podtrzymał za niego Deę.
— Umrzeć? Ty? Umrzeć? Nie, to być nie może. Ty nie możesz umrzeć, Deo. Umrzeć teraz, umrzeć natychmiast? To niepodobna. Bóg nie jest przecie okrutny. Powrócić cię i odebrać w jednej i tej samej chwili? Nie. Takie rzeczy się nie zdarzają. Tożby Bóg chyba chciał, by w niego wątpiono. Tożby wszystko było pułapką, ziemia, niebo, kołyska dzieci, matka własną piersią karmiąca, serce ludzkie, miłość, gwiazdy! Tożby Bóg był chyba zdrajcą a człowiek oszukanym! Tożby w takim razie nic nie było! Trzebaby chyba wszelki stwór znieważyć! Tożby wszystko otchłanią było! Ty nie wiesz sama, co mówisz. Deo, ty żyć będziesz! Ja wymagam, żebyś żyła. Winnaś mi posłuszeństwo. Ja m przecież mąż twój i pan. Zabraniam ci opuszczać mnie. Ach Boże! Ach ludzie nędzni! Nie, to być nie może. I ja miałbym po tobie zostać na ziemi? To jest coś tak potwornego, że chybaby nie było słońca na niebie. Deo, Deo, przyjdź do siebie. To tylko chwila osłabienia, która niebawem przejdzie. Czasami uczuwa się dreszcze po kościach, a potem ani się już o tem myśli. Trzeba mi koniecznie, żebyś była zdrowa i żebyś nie doznawała więcej cierpienia. Ty umrzeć! Co ja ci takiego zrobiłem? Od samego myślenia o tem rozum mnie odchodzi. Myśmy się przecie połączyli znowu, my się kochamy. Nie masz najmniejszego powodu odchodzić. Byłoby to całkiem niesprawiedliwie. Czyż popełniłem co złego? Zresztą jużeś mi przebaczyła. Ach, nie zechcesz przecie, żebym się z rozpaczy zbrodniarzem stał, szaleńcem, potępieńcem! Deo, zaklinam cię, błagam cię, na kolanach cię błagam, nie umieraj!
I, ręce załamując, niemal oszalały od trwogi, łkaniem się krztusząc, do nóg się jej rzucił.