Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/38

Ta strona została przepisana.

Jak na ten raz zdawało się, że obawy jego z powodu nieopatrznych owych słów Gwynplaina były całkiem daremne.
Ze swej strony gospodarz Nicless nie miał najmniejszej przyczyny niepokoić o rzecz tak błahą mieszkańców Green-Boxu. Sam on niezgorsze zyski ciągnął z Człeka Śmiechu. Tym więc sposobem „Zamęt zwyciężony“ podwójnie zasługiwał się ludzkości: z jednej strony pracował dla triumfu sztuki, z drugiej dla zwiększenia liczby pijaków, odwiedzających przy tej sposobności szynkownię.

ROZDZIAŁ SZÓSTY
SMysz, wypytywana przez koty.

Jednak obawa Ursusa wcale nie była bezzasadną. Oto raz zawezwany został do Bishopsgate przed urząd, złożony z trzech wcale niemiłych postaci. Przekonał się wprawdzie, że tu o niego wyłącznie chodziło, ale marna to była pociecha. Z trzech tych zasiadających poważnie na trzech krzesłach jegomościów jeden był doktorem teologji, delegowanym od dziekana Westminsteru, drugi doktorem medycyny, delegowanym od Stowarzyszenia osiemdziesięciu, trzeci wreszcie doktorem historji i prawa cywilnego, delegowanym od kolegjum z Gresham. Owi to trzej biegli in omni re scibili poruczone sobie mieli naglądać bacznie wszystko, co się tylko mówiło publicznie na całej przestrzeni stu trzydziestu parafij miasta Londynu, a także siedemdziesięciu trzech Middlesexu, nie wyjmując owych pięciu Southwarkowych. Nadzory te teologiczne do dziś dnia istnieją w Anglji i wyświadczają surowością swoją niemałe usługi. I tak, niedalej jak 23 grudnia 1868 roku, wyraźnym wyrokiem podobnego sądu, potwierdzonym przez radę gabinetową Izby Lordów, wielebny Mackonochie skazany został na naganę, a zarazem na koszt sprawy za to, że w niewłaściwy sposób pozwolił sobie zapalić świece na stole. Już to nabożeństwo anglikańskie żartować nie lubi.
Tak więc, jak powiedzieliśmy, dnia pewnego Ursus odebrał rozkaz stawienia się przed pomienionym sądem, który to rozkaz szczęśliwym trafem oddany mu został we