Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/42

Ta strona została przepisana.

Ursus skłonił się jak mógł najniżej.
Minos nieprzyjemnie się zmarszczył.
— Idźmy dalej — rzekł po niejakiej chwili.
— Twierdziłeś także, mości oskarżony, że jest fałszem, jakoby bazyliszek miał być królem wężów, pod nazwiskiem Cocatrixa.
— O, wielce przewielebny! — odpowiedział na to Ursus — wcale to nieprawda. Zawsze daleka była ode mnie chęć szkodzenia bazyliszkowi. Postawię nawet świadków, którzy słyszeli, jakem mówił, że ten zwierz zacny ma głowę człowieczą.
— Wiem o tem, że tak było — rzekł Minos bardzo surowo. — Ale dlaczegoś zaraz potem przytoczył Poeriusa, który miał widzieć bazyliszka z głową sokolą? Czy możesz dowieść, że się on nie mylił?
— Tegobym się nie podjął.
To powiedziawszy, uczuł, że mu się noga poślizgnęła. Minos zaś, korzystając z przewagi, jął go coraz ciaśniej przypierać do muru.
— Mówiłeś także, że Żyd nawrócony nieosobliwie pachnie.
— Ale dodałem zaraz, że chrześcijanin, któryby zasmakował w żydostwie, mocno śmierdzi.
Minos zajrzał do szpargałów.
— Już to wogóle pozwalasz sobie twierdzić i rozpowszechniać najnieprawdopodobniejsze rzeczy. I tak, jesteś tego przekonania, że Elian widział słonia, piszącego mądre zdania.
— Rzecz się ma wcale inaczej, arcyprzewielebny sędzio. Poprostu wierzę jak najsilniej, że Oppian na własne uszy słyszał hipopotama, rozprawiającego w przedmiocie najoderwańszej filozofji.
— Oświadczyłeś raz, że nie jest prawdą, jakoby półmisek z buczyny sam przez się napełniał się jadłem, jakiego kto zażąda.
— Powiedziałem tylko, że na to, żeby mógł posiadać podobną własność, musiałby ci chyba przez djabła być podarowanym.
— Komu ci? Czy do mnie to stosujesz?