Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/44

Ta strona została przepisana.

— Owszem. Tylko trzeba, żeby rosły pod szubienicą.
— Czy przyznajesz, że mandragora krzyczy?
— Nie. Przyznaję tylko, że śpiewa.
— Według ciebie serdeczny palec lewej ręki nie ma żadnego z sercem stosunku.
— Nie. Ja powiedziałem tylko, że kichnąć w stronę lewą nie jest wcale dobrym znakiem.
— Poważyłeś się zuchwale i ubliżająco mówić o Feniksie.
— O, światły sędzio! Toż ja powiedziałem jedynie, że kiedy Plutarch z jednej strony wychwala mózg Feniksa, jako kąsek niezrównany, z drugiej zaś zarzuca mu, że nabawia bólów głowy, to, zdaniem mojem, nieco za wiele sobie pozwala, gdyż Bogiem a prawdą Feniksa nigdy na świecie nie było.
— Nic do rzeczy! Cztery są ptaki, które bezzasadnie uchodziły za Feniksa: cinnamalk, ścielący sobie gniazdo z cynamonowych laseczek, rhintax, którego Paryzatis używała do pomocy przy otruciach, manucodiates, będący rajskim ptakiem, oraz semenda, posiadająca w dziobie trzy wydrążenia; niemniej jednak swoją drogą Feniks istniał jako żywo.
— Nie mam nic przeciwko temu.
— Jesteś głąb kapuściany, mój panie.
— O tem nie wiedziałem.
— Przyznajesz wprawdzie, że bez leczy anginę, ale nie wierzysz, żeby się to tem działo, że na korzeniu jego znajduje się pewna narośl mówiąca, kiedy tego potrzeba.
— Powiedziałem tylko, że własności jego lecznicze stąd pochodzą, że się na nim Judasz obwiesił.
— Bardzo słuszna uwaga — mruknął na to Minos, rad, że się może odpłacić złośliwemu koledze.
Przykrócona zarozumiałość łatwo się w takim razie gniewem zapala. Więc też Eak nader się zapalczywie rzucił na Ursusa.
— Człecze, samopas wałęsający się po świecie — rzekł — tyleż umysłem błądzisz, co nogami. Dążności twoje są dziwne i przeto słusznie podejrzane. Nie wyprzesz się tak łatwo czarnoksięstwa. Pozostajesz w stosunkach ze zwierzętami całkiem nieznanemi. Zdarza ci się prawić