Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/52

Ta strona została przepisana.

ności pacholik wielce był w modzie w owe czasy. Pazik ten od stóp do głów ubrany był w aksamit koloru płomienistego, u czapeczki zaś, wyszywanej złotem, zatknięte miał pióro czaple, co jest znakiem wysokiego stopnia służby pokojowej u osoby bardzo dostojnego stanowiska.
Sługa stanowi część nieodłączną swojego pana, stąd niepodobna było nie zauważyć w cieniu tej kobiety owego przy niej pacholika. Pamięć przyczepia się do niektórych przedmiotów nieraz pomimo naszej wiedzy; tak też i tym razem pyzate policzki pazia, jego powierzchowność poważna, jego złotem wyszywana czapeczka i wreszcie owo pióro czaple pozostawiły niezatarte ślady w umyśle Gwynplaina. Chłopak ten zresztą niczem nie zdawał się zwracać na siebie uwagi; wszelka chęć tego rodzaju byłaby brakiem uszanowania; więc też stał całkiem biernie w głębi loży, trzymając się tak daleko poza swoją panią, jak na to pozwalały rozmiary loży.
Jakkolwiek był on tam obecny, niemniej przecież w loży nie było nikogo więcej prócz młodej kobiety, sługa bowiem liczy się za nic.
Dziwnie potężne wrażenie widoku tej osoby, wyglądającej na znakomitą jakąś osobistość, nie zmniejszyło jednak zwykłego uroku ostatniej sceny w „Zwyciężonym Zamęcie“. Siła jego i tym razem okazała się nieprzepartą. A może też właśnie z powodu zjawienia się promienistej pani (gdyż nieraz i widz niemało się przyczynia do spotęgowania widowiska) w tłumie zbudził się jakiś nagły przypływ świeżych sił zapału. Zaraźliwość śmiechu Gwynplaina tak mocno tym razem dała się we znaki, jak może nigdy przedtem. Całe zgromadzenie niemal zanosiło się z niesłychanej wesołości, wpośród której wyraźnie rozróżnić było można dźwięczny i wspaniały chichot Tom-Jim-Jacka.
Sama tylko nieznajoma kobieta, która w posągowej nieruchomości na przedstawienie całe spoglądała wzrokiem widma, ona jedna się tylko nie roześmiała.
Widmo też to było, ale słoneczne.
Po skończeniu widowiska, po wciągnięciu napowrót estrady, słowem po powrocie do codziennych warunków życia, Ursus wydobył z kieszeni i rzucił na stół otwarty