Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/63

Ta strona została przepisana.

starość, wieczoru podobnego świtowi, była zapewne przeznaczona Gwynptainowi i Dei. Narazie byli młodzi.
Ursus zapatrywał się na tę miłość, jak lekarz na swą klinikę. Miał zresztą to, co w owych czasach zwano „hippokratycznem spojrzeniem“. W patrywał się w Deę, wątłą i bladą, swoją przenikliwą źrenicą i pomrukiwał:
— To szczęście, że jest szczęśliwa!
Czasami znów mówił:
— Szczęście pójdzie jej na zdrowie.
Potrząsał głową i od czasu do czasu odczytywał uważnie w posiadanym starym szpargale Avicenjusza w przekładzie Vopiscusa Fortunatusa, wydanym w Louvain (Lowanjum) w r. 1650, ustęp o „zaburzeniach sercowych“.
Dea, ulegająca łatwo znużeniu, popadała często w poty i senność i co dnia, jak wiemy, odbywała drzemkę popołudniową. Pewnego dnia, gdy zasnęła na skórze niedźwiedziej, a Gwynplaine był nieobecny, Ursus pochylił się ostrożnie i przyłożył ucho do serca Dei. Zdawał się na słuchiwać przez chwilę, a prostując się, szepnął: „Żeby tylko nie doznała jakiego wstrząśnienia. Ta rysa wnetby się powiększyła“.
Publiczność nadal tłoczyła się na przedstawieniach Zwyciężonego Chaosu. Powodzenie Człowieka Śmiechu zdało się być niewyczerpane. Wszyscy tu przybiegali: już nietylko z Southwark, ale nieco i z Londynu. Publiczność była obecnie różnolita; nie sami już tylko majtkowie i stangreci; według opinji mistrza Niclessa, znawcy motłochu, znajdowało się pośród tego tłumu sporo szlachty i baronetów w gminnem przebraniu. Przebieranie się jest jedną z rozkoszy Sumis i było naówczas bardzo w modzie. Ta arystokracja wmieszana w tłum pospolity była pomyślną oznaką, dowodziła, że rosnące powodzenie ogarniało i Londyn. Sława Gwynplaina stanowczo znalazła dostęp do szerokiej publiczności. Tak też było rzeczywiście. Cały Londyn mówił o Człowieku Śmiechu. Mówiono o nim nawet w klubie Mohock, siedlisku lordów.
W Green-Box nie domyślano się tego wcale; zadawalniano się spokojnem szczęściem. Upojeniem Dei było móc co wieczór pogładzić płowe kędziory Gwynplaina. Nawyk ma w miłości przemożne znaczenie. Całe życie się w nim