Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/78

Ta strona została przepisana.

Niestety! Gwynplaine jednak rozpatrywał sam siebie. Tam, gdzie obowiązek jasno się wykreśla, pytania sobie zadawać już jest porażką.
Zresztą, coprawda, bezwstyd całego tego zajścia, zdolny obudzić uwagę zepsutego człowieka, jego bynajmniej nie raził. On nie wiedział jeszcze, co to bezczelność. Odwaga wyzucia się z godności człowieczej do niego przystępu nie miała. Nie dorósł był jeszcze do zrozumienia podobnej brzydoty. Zanadto czysty był, ażeby się na odpowiednie zdobyć przypuszczenia. Z całej tej kobiety jej wielkość tylko widział. Wielkość ta pochlebstwem mu była. Próżność jego zwycięstwo tylko na jego korzyść mu przedstawiała. Na to, żeby mógł przypuścić, że raczej potwornej żądzy niż miłości był przedmiotem, daleko więcej potrzeba było rozumu, niż go może mieć niewinność. Słowem, obok wyrazu: Kocham cię, nie spostrzegał tej straszliwej poprawki: Chcę być twoją.
Strona zwierzęca bogini całkowicie uchodziła jego uwagi.
I duch ludzki doświadcza napadu barbarzyńców. I dusza miewa swoich Wandalów; są nimi myśli złe, walące się na zniszczenie naszej cnoty. Tysiące wypaczonych wyobrażeń opadało zewsząd Gwynplaina, to jedno po drugiem, to wszystkie razem. Poczem robiło się w nim uciszenie. Wtedy zaciskał sobie głowę rękoma, pełen posępnego wyczekiwania, na podobieństwo wpatrywania się w krajobraz zapuszczony nocą.
Nagle spostrzegł się, że już więcej o niczem nie myśli. Marzenie jego dosięgło wreszcie tego czarnego kresu, u którego wszystko znika.
Spostrzegł także, że nie jest jeszcze w domu. Mogła być już druga po północy.
Włożył list w boczną kieszeń; spostrzegłszy się jednak, że była od strony serca, wyjął go stamtąd i wetknął zmiętoszony w pierwszą lepszą gdzieś indziej, poczem udał się ku zajazdowi, wsunął się do niego cichaczem; nie budząc rozespanego chłopaka, sam drzwi zamknął, zapalił sobie w latarni świecę, pozasuwał rygle, następnie zachowując się machinalnie z ostrożnością człowieka wracającego późno, wśliznął się do Green-Boxu, popatrzał