na śpiącego Ursusa, zdmuchnął świecę i usiadł na posłaniu.
Tak upłynęła może godzina. Wreszcie zmęczony, myśląc, że dość się położyć, żeby zasnąć, nie rozbierając się, przytknął głowę do poduszki i spróbował przymknąć oczy; ale opadająca go zewsząd wrażeń burza nie ustawała ani na chwilę. Po raz pierwszy w życiu nie był z siebie zadowolony. Ból skryty przyłączał się do jego miłości własnej sytej siebie. Co tu czynić? Dzień nadciągnął. Gwynplaine usłyszał, jak Ursus wstawał, ale sam powiek nie otworzył. Nie, nie było rady. Wciąż myślał o tym liście. Pośród huczącego zewsząd zamętu wyraźnie jednak dochodziło do niego każde słowo listu. Pod wrażeniem niektórych gwałtownych podmuchów, przychodzących z głębi duszy, myśl staje się niejako płynem. Wpada ona w szał, wzdyma się i wydaje z siebie niby przygłuszony ryk wodnej otchłani. Przypływ, odpływ, targania, wiry, wahania się fali wobec sterczących skał, grady i dżdże, chmury prute blaskami, nędzne pomiatania zbytecznych szumowin; szalone piętrzenia się w oka mgnieniu w przepaść zapadające, niesłychane wysiłki wniwecz idące, widziadłowe zewsząd rozbicia, ciemności i gwałtowne ich rozpierzchania — słowem, wszystko to, co jest morskiej toni udziałem, znajdziesz również w człowieku. Gwynplaine był właśnie pastwą podobnego wyuzdania.
W największem natężeniu owej grozy, z przymkniętemi zawsze powiekami, usłyszał wreszcie słodki głos, mówiący mu:
— Czy śpisz, Gwynplainie?
Ocknął się niby i usiadł na posłaniu. Drzwi od przeciwnego przedziału były uchylone i Dea stała na ich progu. Miała w oczach i na ustach zwykły swój niewysłowiony uśmiech. Stała tak, dziwnie piękna w bezwiednej pogodzie swego promienienia. Był w tem jakiś urok namaszczony błogosławieństwem. Gwynplaine wpatrzył się w nią, drżący, olśniony, rozbudzony. Rozbudzony z czego? Ze snu? Nie, z bezsenności. Była to ona, Dea; i oto nagle uczuł w najdalszych swej istności głębiach nieokreślone jakieś ukojenie burzy, oraz szczytne
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/79
Ta strona została przepisana.