razem jednak w sposób żałosny, ale go Ursus potrafił poskromić, szepnąwszy mu pocichu: — On wróci.
W dziedzińcu zaś gospodarz Nicless ruchem służalczym zarazem i nakazującym powstrzymywał wykrzyki przerażenia dwóch Cyganek, załamujących ręce na widok Gwynplaina, odchodzącego w towarzystwie człowieka w czarnem odzieniu i z żelazną laską w ręku.
Dwie te dziewczyny skamieniałościami się być wydawały. Miały w istocie postawy stalaktytów.
Pachołek gospody, podobnież od strachu drżący, ani na chwilę nie wyjmował głowy z wychodzącego na tę całą scenę okienka.
Wapentake szedł na kilka kroków przed Gwynplainem, ani się do niego odwracając, ani nań patrząc, z tą lodowatą spokojnością, którą daje przeświadczenie, że się jest przedstawicielem prawa.
Tak, w grobowem milczeniu idąc obaj, przebyli dziedziniec, przeszli ciemną izbę szynkownianą i wreszcie wyszli na rynek. Znajdowało się tam kilku zgromadzonych u drzwi przechodniów, oraz strażnik bezpieczeństwa, na czele oddziału pachołków. Ciekawi, w osłupieniu, słowa nie mówiąc, usunęli się na bok, szykując się w dwie strony, z karnością poszanowania należnego berłu sprawiedliwości; wapentake skierował się ku dzielnicy, zwanej naonczas Little Strand, ciągnącej się wzdłuż wybrzeża Tamizy; i tak Gwynplaine, mając po obu stronach pachołków straży bezpieczeństwa, idących podwójnym szeregiem, blady, bez innego ruchu nad bezwiednie stawiane kroki, w płaszcz zawinięty niby w śmiertelne prześcieradło, oddalił się zwolna od zajazdu, idąc niemy wślad milczącego człowieka, na podobieństwo posągu, prowadzonego przez widmo.
Uwięzienie bez wyjaśnienia powodu, które mocno zdziwiłoby dzisiejszego Anglika, było w owych czasach zabiegiem często stosowanym przez policję Wielkiej Brytanji.