Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/91

Ta strona została przepisana.

Gotowym być na wszystko jest obowiązkiem każdego, komu nie braknie w głowie oleju.
Nie wysilać się nad zrozumieniem położenia, ale działać. Więc też natychmiast Ursus naradzać się z sobą począł.
Co tu było do zrobienia?
Po odejściu Gwynplaina, znajdował się wpośród dwóch obaw, jakby między młotem i kowadłem: jedną z nich była obawa o Gwynplaina, która mu nakazywała iść za nim, drugą zaś obawa o siebie, nakazująca mu zostać.
Ursus niewięcej posiadał nieustraszoności od muchy, tyleż zaś miał obojętności, co czułokrzew. Trudno opisać, jak się trząsł ze strachu. Zdobył się jednak na bohaterstwo postąpienia wbrew prawu, idąc za wapentake, tak go udręczał niepokój z powodu Gwynplaina.
To się dopiero bać musiał, kiedy się zdobył na podobną odwagę!
Do jakich to nieraz cudów waleczności śmiertelny przestrach popycha zająca!
Ścigana sama przeskakuje najstraszliwsze przepaści. Być wystraszonym aż do zuchwalstwa jest tylko jedną z odmian przerażenia.
Gwynplaine raczej porwany został, niż ujęty. Rzecz cała odbyła się tak szybko, że na rynku, mało zresztą zaludnionym w tej porze dnia, zaledwie się na tem spostrzeżono. Niemal nikt na całej przestrzeni Tarrinzeau-fieldu ani się domyślał, że wapentake przyszedł porwać Człowieka Śmiechu. To tłomaczy, dlaczego tak mało tego było świadków.
Przez przechodniów zaś, skutkiem starannego zapuszczenia sobie na twarz kapelusza, oraz otulenia się płaszczem, Gwynplaine także niełatwo mógł być poznany.
Przed udaniem się wślad Gwynplaina, Ursus przedsięwziął w domu niektóre ostrożności. Wziął na bok gospodarza, pachołka szynkowni, również Fibi i Vinos, i zalecił im najściślejsze o wszystkiem przed Deą milczenie; żeby ani się ważono powiedzieć jej cośkolwiek o tem, co zaszło; żeby jej wytłomaczono zajęciami około gospodarstwa nieobecność ich obu; że zresztą była to