Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.1.djvu/10

Ta strona została przepisana.

z wami, matko Olly; Gill przecie nigdy nie miał brata, i dlatego to właśnie straszną musi być boleść wdowy Stadt, bo chata jej dzisiaj pustą jest zupełnie. Jeżeli zechce spojrzeć w niebo, aby tam szukać pociechy, to spotka na drodze dach starej chaty, gdzie wisi jeszcze kołyska osierociała po dziecku, co wyrosło na młodzieńca i zginęło tak marnie.
— Biedna matka — odparła stara Olly — bo co do jej syna, to on sam sobie winien: po co mu było zostawać górnikiem w Roeraas?
— Te przeklęte kopalnie — rzekł Niels — za każdą dobytą z nich bryłę miedzi, człowieka biorą nam w zamian. Jak wy o tem sądzicie, kumie Braal?
— Górnicy, to istni szaleńcy — odparł rybak. — Chcąc żyć, ryba nie powinna wychodzić z wody a człowiek wchodzić do ziemi.
— Ale czyż praca w kopalniach — zapytał młody człowiek z tłumu — była dlań niezbędną, aby otrzymać narzeczonę?
— Nie należy nigdy narażać życia — przerwała stara Olly — dla uczuć, które mniej od niego są warte i nie mogą go zapełnić. Piękne mi to ślubne łoże, jakie Gili zgotował dla swojej Guth!
— Czy ta młoda dziewczyna — zapytał jakiś ciekawy — utopiła się z rozpaczy po śmierci swego kochanka?
— Kto wam to powiedział!? — zawołał silnym głosem żołnierz, stojący w tłumie. — Ta dziewczyna, a znałem ją doskonale, była wprawdzie narzeczoną młodego górnika, którego niedawno zgruchotał odłam