Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.1.djvu/143

Ta strona została przepisana.

do tego, co mówił ten stary żartowniś, mogłem wszakże zajść znacznie dalej, niż zaszedłem. Czy uwierzycie, że to ja właśnie naznaczony zostałem, dwadzieścia cztery lata temu, do stracenia Schumackera?
— Schumackera, hrabiego Griffenfeld! — zawołał Ordener.
— Zadziwia to was, milczący panie? Tak, tak, tego samego Schumackera, który jeszcze dostać się może pod moją rękę, jeśli królowi spodoba się spełnić to, co tylko chwilowo odroczył. Wypróżnijmy ten dzbanek, panowie, a tymczasem opowiem wam, w jak świetny sposób zacząłem swoją karyerę, którą kończę tak nędznie. W roku 1676, byłem pomocnikiem królewskiego kata w Kopenhadze. Kiedy hrabia Griffenfeld został na śmierć skazany, pryncypał mój zachorował, mnie więc, dzięki usilnej protekcyi, polecono zastąpić go w tej zaszczytnej egzekucyi. Piątego lipca, nie zapomnę nigdy tego dnia, od samego rana, przy pomocy cieśli, stawiałem na placu cytadeli ogromne rusztowanie, które, przez wzgląd na znaczenie i stopień skazanego, obiliśmy czarnym kirem. O ósmej godzinie, gwardya szlachecka otoczyła rusztowanie, a ułany szlezwiskie powstrzymywały tłum, cisnący się na rynek. Któżby na mojem miejscu nie był upojony dumą? Stojąc z mieczem w ręku, czekałem na rusztowaniu. Wszystkie spojrzenia na mnie były skierowane: byłem wówczas najważniejszą osobą w obu królestwach. Karyera moja, jak powiadam, była pewną; cóż bowiem znaczyli bez mojej pomocy wszyscy ci wielcy panowie, co się sprzysięgli na zgubę kanclerza? Widziałem się już królewskim katem w stolicy, miałem pomocników,