Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.1.djvu/158

Ta strona została przepisana.

— Nic, oprócz tego, że baron Thorvick wczoraj tam przybył.
— Tak, bo miał zasięgnąć rady tego starego Meklemburczyka, Lewina, co do projektowanego małżeństwa. Czy nie wiesz, jaki był rezultat jego widzenia się z gubernatorem?
— Dziś do południa, to jest do chwili mojego wyjazdu, pan baron nie widział się jeszcze z jenerałem.
— Jak to? toż wczoraj przyjechał! Zadziwisz mnie, Musdoemonie. A czy widział się z hrabiną?
— Także nie, panie hrabio.
— A więc to ty się z nim widziałeś?
— Nie, szlachetny panie; a zresztą ja go nie znam wcale.
— Skoro go więc nikt nie widział, skądże wiesz o tem, że jest w Drontheimie?
— Od jego służącego, który przybył wczoraj do pałacu gubernatora.
— A gdzież się on sam podział?
— Jego służący twierdzi, że po przybyciu, odpłynął zaraz do Munckholmu, po zwiedzeniu jednak Spladgestu.
Spojrzenie hrabiego zapłonęło gniewem.
— Do Munckholmu! do więzienia Schumackera! — zawołał — czy jesteś tego pewnym? Zawsze byłem zdania, że ten poczciwy Lewin nas zdradza. Do Munckholmu? czy też...
— Szlachetny panie — przerwał Musdoemon — to jeszcze niewiadomo, czy on tam był rzeczywiście.