Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.1.djvu/16

Ta strona została przepisana.

skrzywdzić nieszczęśliwego chrześcijanina, który później da gościnność jego trupowi, jeżeli jednak utrata Guthy posunie go tego czynu rozpaczy.
— W tem się właśnie mylisz, ty litościwy i gościnny dozorco. Kolega mój nie będzie miał honoru doświadczać gościnności w twej zachęcającej oberży o sześciu łóżkach. Czy sądzisz, że on się jeszcze nie pocieszył z jaką inną Walkiryą, po śmierci swojej ostatniej kochanki? Co prawda, to mu się już dawno ta wasza Guth sprzykrzyła.
Na te słowa burza, którą Spiagudry zwrócił przez chwilę na swoją głowę, straszniejsza tym razem, skierowała się na nieszczęsnego żołnierza.
— Jakto, niegodziwcze! — wołały stare baby — to w ten sposób nas zapominacie! I kochajże tu teraz podobnych hultajów!
Młode milczały jeszcze; kilka z nich nawet, mimo swej woli, zauważyło, że ów hultaj miał nader dzielną minę...
— Ho! ho! — wyrzekł żołnierz — czy to jest próba sabbatu? Straszną musi być męczarnia Belzebuba, jeśli jest skazany chociaż raz na tydzień słuchać podobnego chóru!
Niewiadomo, jakby się ta nowa burza skończyła, gdyby w tej chwili ogólnej uwagi nie zwrócił na siebie hałas z zewnątrz pochodzący. Krzyk zwiększał się ciągle i wkrótce rój chłopaków nawpół nagich, biegnących z wrzaskiem około zakrytych mar przez dwóch ludzi niesionych, wykroczył tłumnie do Spladgestu.
— A skąd to? — dozorca zapytał tragarzy.