Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.1.djvu/39

Ta strona została przepisana.

jak pomyślność robi niewdzięcznym. Posłuchaj mnie. Ponieważ przyjeżdżasz z Berghen, powiedz mi przeto — co za wiatr pomyślny zawiał dla kapitana Dispolsen? Musiało mu się zdarzyć coś szczęśliwego, skoro o mnie zapomina.
— Dispolsen, panie hrabio? — zapytał Ordener ponuro, z zakłopotaniem-przychodzę do was, aby właśnie o nim pomówić. O ile wiem, posiadał on całe wasze zaufanie...
— Pan to wiesz? — przerwał więzień niespokojnie. — Otóż mylisz się zupełnie. Nikt na świecie nie posiada mego zaufania. Dispolsen jednak ma w swojem ręku papiery bardzo dla mnie ważne. Dla mnie to udał się do Kopenhagi, do króla. Przyznam się nawet, że na niego liczyłem więcej niż na kogokolwiekbądż innego, ponieważ w czasie mojej potęgi i znaczenia, nie oddałem mu żadnej usługi.
— Otóż, szlachetny hrabio, widziałem go dzisiaj...
— Twoje pomieszanie mówi mi resztę: zdradził mnie.
— Kapitan Dispolsen nie żyje.
— Nie żyje!
Mówiąc to, więzień założył ręce na krzyż i opuścił głowę; po chwili, wpatrując się w młodzieńca, rzekł:
— Czyż nie mówiłem, że mu się coś szczęśliwego zdarzyło...
Potem skierował swoje oczy na ścianę, gdzie wisiały oznaki jego upadłej wielkości i dał znak ręką, jak gdyby chciał oddalić świadka boleści, którą usiłował przezwyciężyć.