Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.1.djvu/51

Ta strona została przepisana.

wiecznych turniejach, Jeżeli sędziowie zapasów, zauważywszy naruszenie prawa, rzucili w szranki swe laski, wtedy walczący natychmiast się wstrzymywali, ale aż do chwili rozjaśnienia przypuszczalnego pogwałcenia prawa, piersi zwyciężonego pozostawały w tej samej odległości od miecza zwycięzcy.
— A więc rycerzu — odpowiedział Ordener po chwili zastanowienia — od dziś za miesiąc posłaniec mój zawiadomi cię o miejscu.
— Niechaj tak będzie — rzekł porucznik — o tyle to dla mnie lepiej, że będę mógł być na ceremonii ślubu mej siostry. Bo trzeba panu wiedzieć, że będziesz miał honor walczyć z przyszłym szwagrem nader dostojnego pana, syna wice-króla Norwegii, barona Ordenera Guldenlew, który z powodu tak sławnego hymenu, jak mówi Artamens, ma zostać hrabią Danneskiold, pułkownikiem i kawalerem orderu Słonia, ja zaś, jako syn wielkiego kanclerza obojga królestw, otrzymam bezwątpienia stopień kapitana...
— Bardzo dobrze, bardzo dobrze, poruczniku Ahlefeld — odparł niecierpliwie Ordener — ale nie jesteś jeszcze kapitanem, ani syn wice-króla pułkownikiem, miecz zaś zawsze jest mieczem.
— A gbur gburem, choćby nie wiem co robić, aby go podnieść do siebie — wyrzekł przez zęby oficer.
— Kawalerze — mówił dalej Ordener — znasz zapewne prawo honoru. Nie wejdziesz więc do wieżycy i zechcesz milczeć o całej tej sprawie.
— Co do milczenia, polegaj pan na mnie; będę niemym, jak Mucius Scevola, kiedy trzymał w ogniu