Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.1.djvu/66

Ta strona została przepisana.

— „Wnoszący prośbę sądzi, że ma prawo, w nagrodę prac, tak użytecznych dla nauk i sztuk, błagać Jego Ekscelencyę o podwyższenie opłaty za trupa tak męskiego, jak i żeńskiego, powierzonego jego opiece, o dziesięć askalinów, co zapewne bardzo będzie przyjemnem dla umarłych, jako dowód ocenienia ich osób“...
W tej chwili otwarły się drzwi gabinetu i służący donośnym głosem zameldował szlachetną panią hrabinę Ahlefeld. Jednocześnie dama wysokiego wzrostu, z hrabiowską koroną na głowie, bogato ubrana w jedwabną, szkarłatną suknię, z gronastajami i złotemi frendzlami, weszła do gabinetu i ująwszy podaną przez jenerała rękę, usiadła obok jego fotelu.
Hrabin a mogła mieć lat około pięćdziesięciu. Wiek usprawiedliwiał niejako zmarszczki, któremi troski duszy i ambicya przedwcześnie twarz jej poorały. Zwróciła na starego gubernatora wyniosłe spojrzenie, a na jej ustach zawitał uśmiech fałszywy.
— No i cóż, panie jenerale, twój uczeń każe na siebie czekać. Powinien być tutaj przed zachodem słońca.
— Byłby napewno, pani hrabino, gdyby się nie udał po przybyciu tutaj do Munckholmu.
— Jak to, do Munckholmu? Ależ przecie nie do Schumackera...?
— Bardzo być może, że do niego.
— Pierwsza wizyta barona de Thorvick byłażby u Schumackera?
— Dlaczegożby nie, hrabino? Schumacker jest tak nieszczęśliwy!
— Jakto jenerale, syn wice-króla miałby zawiązać stosunki z więźniem stanu?