Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.1.djvu/76

Ta strona została przepisana.

ostatnie te słowa uspokoiły go nieco, a wreszcie, czyż był w stanie jaki opór stawić?
Wpuścił przeto młodego człowieka i zamykając drzwi, rzekł:
— Benignus Spiagudry jest na rozkazy wasze we wszystkiem, co tylko nauk ludzkich dotyczyć może. Wszakże, jeżeli pan sądzisz, że mówisz z czarnoksiężnikiem, jak to pańskie nocne odwiedziny zdają się znamionować, w takim razie mylisz się zupełnie. Ne femam credas, jestem tylko uczonym.. Wejdźcie zresztą panie, do mojego laboratoryum.
— O nie — rzekł Ordener — nie do laboratoryum, ale do umarłych iść musimy.
— Do umarłych! — zawołał Spiagudry, zaczynając drżeć na nowo. — Ależ pan ich nie możesz widzieć.
— Jak to, nie mogę widzieć ciał, które dlatego tylko tam są złożone, aby je oglądano? Powtarzam ci, mości dozorco, że chcę żądać od ciebie pewnych objaśnień względem jednego z nich; twoim obowiązkiem jest mi ich udzielić. Bądź posłusznym, starcze, z dobrej woli, bo w przeciwnym razie znaglę cię do tego.
Spiagudry przejęty był wielkim szacunkiem dla szabli, a widział ją u boku Drdenera.
Nihil non arrogat armis — wyszeptał i wywyszukawszy w pęku klucza, otworzył kratę, poczem wprowadził nieznajomego do drugiej połowy sali.
— Pokaż mi ubranie kapitana — rzekł Ordener W tej chwili lampa oświeciła skrwawioną głowę Gilla Stadt.