Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.1.djvu/81

Ta strona została przepisana.

— Nie wiesz? A czy wiesz, gdzie przebywa ten Han z Islandyi?
— On nigdzie stale nie przebywa, ciągle się włóczy po kraju.
— Choćby i tak było, musi przecież mieć miejsca, gdzie czasami znajduje schronienie?
— Poganin ten — mówił starzec półgłosem — ma tyle kryjówek, ile gwiazda Syryusza ma promieni...
— Proszę cię jeszcze raz, abyś mówił wyraźniej. Dam ci dobry przykład, słuchaj: zostajesz w jakimś tajemniczym związku z tym bandytą, chociaż utrzymujesz, że nie jesteś jego wspólnikiem. Skoro go znasz, musisz przeto wiedzieć, dokąd się teraz udał. Nie przerywaj mi. Jeżeli nie jesteś jego wspólnikiem, w takim razie pomożesz mi, abym go wyszukał.
Spiagudry nie mógł pohamować swej bojaźni.
— Wy, szlachetny panie, wy, wielki Boże! co jesteście pełni młodości i życia, mieliżbyście szukać i wyzywać tego dyabła wcielonego? Wprawdzie Ingjald zwalczył olbrzyma Nyctolma, ale miał przecież cztery ręce...
— A więc — rzekł Ordener z uśmiechem — jeżeli potrzeba czterech rąk, to będziesz moim przewodnikiem...
— Ja! pańskim przewodnikiem? Jak pan możesz szydzić z biednego starca, który sam już niemal przewodnika potrzebuje.
— Posłuchaj — przerwał Ordener — nie chciej tylko żartować sobie ze mnie. Jeżeli ta profanacya, w której, jak chcę wierzyć nie przyjąłeś udziału, wystawia cię na karę za świętokradztwo, w takim razie nie mo-