Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.1.djvu/94

Ta strona została przepisana.

niełaski, nie będą mu przynajmniej wyrzucać, że marzył o kapeluszu kardynalskim.
Była to aluzya do jego własnych nieszczęść, której zresztą porucznik nie zrozumiał.
— Naturalnie, że nie — rzekł porucznik parskają c śmiechem.
— Baron Ordener otrzyma tytuł hrabiego, łańcuch orderu Słonia i pułkownikowskie szlify, co wszystko niebardzo się zgadza z kapeluszem kardynała.
— Tem lepiej — odpowiedział Schumacker; po przerwie zaś dodał kiwając głową, jak gdyby swą zemstę miał przed oczyma: — Kiedyś, być może, zamiast szlachetnego łańcucha, włożą mu na szyję obręcz od pręgierza, nad czołem złamią jego hrabiowską koronę, spoliczkują pułkownikowskiemi szlifami.
— Nie złorzeczcie w swej nienawiści, panie, szczęściu nieprzyjaciela, nie wiedząc, czy ono jest szczęściem dla niego.
— Ale cóż obchodzić mogą barona Thorvick — rzekł porucznik — przekleństwa starca?
— Wstrzymaj się poruczniku! — zawołał Ordener. — Obchodzą go może więcej, aniżeli sądzisz. A wasze głośne małżeństwo — mówił po chwili — nie jest jeszcze tak pewnem, jak myślicie, panie poruczniku.
Fiat quod vis — odparł oficer z ironicznym ukłonem; — wprawdzie król, wice-król i wielki kanclerz życzą sobie i pragną tego związku, ale skoro on nie podoba się panu nieznajomemu, w takim razie mniejsza o kanclerza, wice-króla i samego króla nawet!
— Może masz pan słuszność — rzekł poważnie Ordener.