Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.1.djvu/96

Ta strona została przepisana.

Mówiąc to oficer powstał. Ethel zaś, widząc płomieniejące spojrzenie Ordenera, rzuciła się ku niemu.
— Och panie! — rzekła — przez łaskę, uspokój się, nie słuchaj tych obelg: co nas to może obchodzić, że syn wice-króla kocha się w córce kanclerza?
Ręka, którą położyła na sercu młodego człowieka, rozpędziła burzę; Ordener skierował na swoją Ethel spojrzenie upojenia pełne i nie słyszał już porucznika, który wracając do dawnej wesołości, zawołał:
— Spełniłaś pani z niewypowiedzianym wdziękiem rolę, jaką Sabinki odgrywały między swymi mężami i ojcami. Słowa moje były nieumiarkowane, zapomniałem — mówił dalej, zwracając się do Ordenera — o istniejącym między nami związku braterstwa, że my nie możemy się już wyzywać. Kawalerze, daj mi swą rękę. Pan również zapomniałeś, przyznaj to, że mówisz o synu wice-króla do jego przyszłego szwagra, porucznika Ahlefeld.
Na to imię, Schumacker, potrzący dotychczas na wszystko z niecierpliwą obojętnością — zerwał się ze swego kamiennego siedzenia, wydając krzyk okropny:
— Ahlefeld! Ahlefeld przy mnie! Żmija! Jakże mogłem nie poznać syna tego przeklętego ojca! Pozostawcie mnie samego w mojem więzieniu, nie jestem przecież skazany na znoszenie waszego widoku. Teraz potrzeba, abym obok syna Ahlefelda, ujrzał syna Guldenlewa... Podli! zdajcy! czemuż oni sami nie przyjdą się cieszyć łzami mego szaleństw a i wściekłości?! O nienawistny rondzie! synu Ahlefelda, opuść mnie natychmiast!