Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.2.djvu/123

Ta strona została przepisana.

— Kto? Poel? Powiedział mi, że kareta wkrótce będzie gotowa — odparł jenerał dyplomatycznie.
— Mówię o człowieku uwięzionym w Muckholm, jenerale.
— A....!
— Czy badanie pańskie wypadło zadawalająco?
— Tak jest, pani hrabino — rzekł gubernator z zakłopotaniem — zupełnie zadawalająco.
— Masz zatem na to dowody, że popchnął do buntu górników?
Okrzyk oburzenia wyrwał się z piersi Lewina.
— On jest niewinny, szlachetna pani!
Nagle zatrzymał się, czuł bowiem, że słowa te podyktowało mu serce, ale nie rozum.
— Niewinny! — powtórzyła hrabina z nietajonym przestrachem, obawiała się bowiem, żeby Schumacker nie dowiódł jenerałowi swej niewinności, a tem samem nie zbił oszczerstw, na których wiele zależało kanclerzowi.
Gubernator już zoryentował się w położeniu; na nalegania wielkiej kanclerzyny odpowiedział tonem, który ją uspokoił, zdradzał bowiem jakby niepewność i zmieszanie.
— Niewinny... tak... jeśli pani sobie życzysz...
— Jeśli sobie życzę, jenerale? — powtórzyła intrygantka ze śmiechem.
Śmiech ten dotknął jenerała.
— Szlachetna hrabino — rzekł — pozwól, abym z mego widzenia się z byłym wielkim kanclerzem zdał relacyę tylko wice-królowi.
Poczem, skłoniwszy się głęboko, zszedł na dzie-