Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.2.djvu/125

Ta strona została przepisana.
XIV
....Bernard biegnie po nad brzegiem Arlancy. Podobny jest do lwa, wychodzącego do myśliwych z jaskini, aby zwyciężyć lub zginąć. Poszedł Hiszpan dzielny i śmiały. Szybkim krokiem, z ostrą dzidą w ręku, w której pokłada całą swą nadzieję, Bernard dąży brzegami Arlancy.
„Romans hiszpański“.

Ordener po zejściu z wieży, z której widział latarnię munckholmską, nadaremnie poszukiwał swego przewodnika, Benignusa Spiagudrego. Długo go wołał, ale mu tylko odpowiadało echo, rozlegające się wśród zwalisk. Zdziwiony tem niepojętem zniknięciem, przypisywał je jakiemu panicznemu przestrachowi bojaźliwego dozorcy umarłych, a wyrzucając sobie z szlachetnością, że go opuścił na chwilę, postanowił przepędzić noc na skale Oelmoe, aby mu dać czas do powrotu. Posiliwszy się nieco i okrywszy płaszczem, położył się obok gasnącego ogniska, a ucałowawszy promień włosów Etheli, wkrótce zasnął; można bowiem spać z roztęsknionem sercem, jeśli tylko sumienie jest spokojne.
O wschodzie słońca był już na nogach, ale po Spiagudrym znalazł tylko tłomoczek i płaszcz pozo-