Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.2.djvu/130

Ta strona została przepisana.

— Posilcie się panie — dodała żona rybaka — oprócz smacznego rindebrodu, o którym mówił mój mąż i pan, jest doskonały stokfisz, solony i zaprawiony tranem z wieloryba. Siadajcie, panie nieznajomy.
— A jeśli wasza łaskawość nie lubi mięsa Świętego Usupha (patrona rybaków) — mówił znów rybak — w takim razie niechaj cierpliwie poczeka, a przyrządzimy mu pieczeń wyborną z sarny, lub przynajmniej z królewskiego bażanta. Oczekujemy właśnie powrotu najzręczniejszego Strzelca ze wszystkich trzech prowincyj. Czy nieprawda, moja dobra Maase?
Maase, imię, którem rybak nazwał swoją żonę, znaczy po norwesku mewa. Rybaczka wcale się tem mianem nie obruszyła, może dlatego, że było to jej imię prawdziwe, a może też dlatego, że wyrażało pieszczotę.
— Z pewnością jest on najzręczniejszym strzelcem — potwierdziła z dumą. — To mój brat, Kennybol. Niechaj Bóg błogosławi jego wyprawom. Przyjechał do nas na kilka dni, będziecie więc mogli, panie nieznajomy, wypić z nim kilka kubków dobrego piwa. On, jak i pan, jest w podróży.
— Dziękuję wam, zacna gospodyni — odparł Ordener z uśmiechem — muszę jednak poprzestać na waszym wybornym stokfiszu i kawałku niemniej smacznego rindebrodu. Nie mogę czekać na waszego brata, sławnego Strzelca. Muszę odejść natychmiast.
Dobra Maase, niezadowolona z nagłego odejścia nieznajomego, ale szczęśliwa zarazem, że chwalił stokfisza i jej brata, zawołała: