Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.2.djvu/162

Ta strona została przepisana.
XVII.
Gdyby on jednak był z nimi w porozumieniu? Gdyby to wszystko było tylko marną komedyą? Gdyby nie był godnym wszystkiego teo, ja dla niego chcę uczynić?
Lessing.

Po zachodzie słońca, widok pola nagiego, ogołoconego z roślinności, ma w sobie coś złowieszczeo, przejmującego smutkiem, zwłaszcza, gdy się jest samotnym, kiedy się stąpa po zeschłej trawie, przy monotonnem ćwierkaniu koników polnych i kiedy się widzi bezkształtne chmury, przesuwające się zwolna po niebie, jak widziadła.
Takie właśnie wrażenie łączyło się ze smutnemi myślami Ordenera wieczorem po jego bezowocnem spotkaniu z rozbójnikiem z Islandyi. Zdziwiony przez chwilę jego nagłem zniknięciem, z początku chciał zanim pobiedz; zbłądził jednak w krzakach i szedł dzień cały po gruncie coraz mniej uprawnym, nie spotkawszy ani śladu człowieka. O zmroku znalazł się na rozległej płaszczyźnie, a wśród tej puszczy bezbrzeżu oko nie spostrzegało nic takiego, coby mogło dać schronienie podróżnemu, wyczerpanemu trudami, głodem i pragnieniem.
Lecz mniejsza o trudy i niewygody; niczem one były wobec udręczeń moralnych Ordenera. Odnalazł