Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.2.djvu/19

Ta strona została przepisana.

nie kochałem. Nieszczęście twojego Karola na jego spadło głowę. Syn mój i twój zarazem zdradzony został przez swą narzeczonę, przez tę, dla której umarł.
— Umarł! — powtórzyła — umarł! A więc to prawda! O Gillu mój, zrodziłeś się z nieszczęścia mojego; poczęty w przerażeniu i trwodze, przyszedłeś na świat wśród żałoby; usta twoje kaleczyły moje łono; pieszczot nie odpłaciłeś nigdy pieszczotami, uścisków pocałunkiem; uciekałeś zawsze i odpychałeś swą matkę, samotną i opuszczoną wśród bolesnego żywota! Starałeś się, abym zapomniała, o przebytych cierpieniach, jedynie będąc powodem nowych dla mnie boleści; opuszczałeś mnie dla szatana, sprawcy dni twoich i mojego wdowieństwa, a nigdy. Gillu, w ciągu długich lat, nie przyniosłeś mi żadnej pociechy; dziś jednak twoja śmierć, mój synu, zdaje mi się najdotkliwszem z moich cierpień, dziś wspomnienie o tobie wydaje mi się wspomnieniem szczęścia i pociechy...
— Słaba kobieto! — rzekł z cicha pustelnik, a po chwili mówił dalej silniejszym głosem: — Pokonaj swą boleść, Lucy Pelnyrh, ja żartowałem sobie z mojej. Słuchaj, podczas gdy ty opłakujesz jeszcze twojego syna, ja już mścić się za niego zacząłem. Jego narzeczona zdradziła go dla żołnierza z garnizonu munckholmskiego — cały przeto pułk zginie z moich rąk. Patrz, Lucy Pelnyrh.
I odwinąwszy rękawy sukni, pokazał swe potworne ręce całe w krwi zbroczone.
— Tak — zawołał, wydając głos do ryku podobny — dzisiaj po płaszczyznach Urchtalu i w wąwozach Cascadythymore, duch Gilla przechadza się zapewne z ra-