Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.2.djvu/30

Ta strona została przepisana.

— Doskonale! Oświadczcie więc swoim towarzyszom — rzekł wysłaniec podniesionym głosem — aby nie wątpili o zwycięztwie, gdyż Han z Islandyi stanie na ich czele.
— Czy to pewne? — zapytali wszyscy trzej głosem, w którym bojaźń łączyła się z nadzieją.
Hacket odparł:
— Za cztery dni, o tej samej godzinie, będę czekał na was i na wasze oddziały w kopalni Apsyl-Corh, blizko jeziora Smiasen. pod płaszczyzną Niebieskiej-Gwiazdy. Han z Islandyi będzie mi towarzyszył.
— Znajdziemy się tam — odpowiedzieli trzej wodzowie. — Oby tylko Bóg nie opuścił tych, którym ma szatan dopomagać!
— Nie lękajcie się niczego ze strony Boga — rzekł Hacket z szyderstwem. — Słuchajcie! znajdziecie w zwaliskach Crag sztandary dla waszych oddziałów. Pamiętajcie tylko hasło: „Niech żyje Schumacker! Uwolnijmy Schumackera!“ Teraz musimy się rozłączyć, wkrôtce bowiem świtać zacznie. Przedtem jednak przy sięgnijcie, że zachowacie najgłębszą tajemnicę o wszystkiem, co zaszło między nami.
Nie odpowiedziawszy ani słowa, każdy z dowódców końcem swej szabli otworzył sobie żyłę w lewej ręce, a później, chwytając za dłoń posła, nasączył na nią kilka kropel krwi.
— Oto nasza krew — mówili z kolei.
Poczem najmłodszy z nich zawołał:
— Niechaj wszystka moja krew wypłynie jak ta, którą wytoczyłem w tej chwili; niechaj zły duch igra sobie z mojemi zamiarami, jak huragan ze słomką; niech