Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.2.djvu/34

Ta strona została przepisana.

wioską Oelmoe; dalej zaś jej wierzchołek uginał się pod kupą zwalisk starego zamku, jakby olbrzym strudzony, dźwigający swoje brzemię.
Kiedy nas smutek owładnie, wtedy ponure widoki podobać się nam muszą: smutek nasz zresztą jeszcze bardziej ponuremi je czyni. Rzućcie człowieka nieszczęśliwego pomiędzy dzikie i wysokie góry, po nad posępne jeziora, w ciemny las przed samym wieczorem, a będzie patrzał na ten widok poważny, na tę surową naturę, niejako przez żałobną zasłonę — będzie mu się zdawało, że słońce nie zachodzi, ale nazawsze umiera.
Ordener marzył milczący i nieruchomy, kiedy nagle towarzysz jego zawołał:
— Wybornie, mój młody panie! Jakże przyjemnie jest marzyć po nad norweskiem jeziorem, które tyle w sobie zawiera pleuronektów[1].
Uwaga ta, a również giest, jaki jej towarzyszył, rozśmieszyłyby każdego, ale nie kochanka, rozłączonego ze swoją umiłowaną, której już może nigdy nie miał zobaczyć. Uczony dozorca Spladgestu mówił dalej:
— Pozwól pan jednak, abym ci przerwał twoje naukowe rozmyślanie przypomnieniem, że dzień ma się już ku schyłkowi, my więc powinnibyśmy się spieszyć, aby do wsi Oelmoe dojść przed zmrokiem.

Rada była słuszną. Ordener ruszył dalej, a Spiagudry szedł za nim, czyniąc nieustannie uwagi nad ciekawemi okazami fauny i flory, w które okolice je-

  1. Gatunek ryby.