Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.2.djvu/36

Ta strona została przepisana.

trąbił na rogu, powiewając nad swą głową chorągiewką czarną z białem.
— To pewnie jaki szarlatan — rzekł Spiagudry — ambubajarum collegia, pharmacopolae, nędznik, zamieniający złoto w ołów, a skaleczenia w rany. Popatrzmy, jaki też on piekielny wynalazek sprzedawać będzie tym biednym wieśniakom. Gdyby przynajmniej ci nędzni oszuści poprzestawali na królach, naśladując w tem Duńczyka Borcha i Medyolańczyka Borri, alchemików, co tak doskonale zadrwili sobie z naszego Fryderyka III[1]; ale oni zarówno są chciwi na denary biednego chłopa, jak i na miliony monarchy.
Spiagudry mylił się; zbliżywszy się do pagórka, poznali po czarnej sukni, czapce okrągłej i spiczastej, syndyka, otoczonego przez kilku łuczników. Trąbiący na rogu był obwoływaczem wyroków.
Zbiegły dozorca umarłych pobladł z przerażenia i wyszeptał z cicha:

— Doprawdy, panie Ordener, że wchodząc do tej wioski, nie spodziewałem się spotkać z syndykiem. Niechaj Opatrzność ma mnie w swej opiece! Co też on będzie mówił?

  1. Fryderyk III padł ofiarą oszusta Borcha, albo Borrichiusa, chemika duńskiego, a nadewszystko Borriego, medyolańskiego szarlatana, mianującego się ulubieńcem Michała Archanioła. Szalbierz ten, obałamuciwszy swemi mniemanemi cudami Strasburg i Amsterdam, nie znał już granic swej ambicyi i śmiałości swoich kłamstw i po oszukaniu ludu, ośmielił się oszukiwać królów. Zaczął od królowej Krystyny w Hamburgu, a skończył na królu Fryderyku w Kopenhadze.