Wiemy, że zacnego gubernatora doszły pogłoski, które go mocno poruszyły. Aczkolwiek uwierzyć im nie mógł, uważał za właściwe wybadać Schumackera, gdyż jego głównie dotyczyły. Zdobył się na krok ten z prawdziwym wstrętem. Myśl niepokojenia nieszczęśliwego więźnia, i tak już przygnębionego cierpieniem moralnem, surowe badanie tajemnic nieszczęścia, choćby występnego nawet, nie zgadzało się z jego dobrem i szlachetnem sercem. Jednakże obowiązki urzędu wymagały tego; nie powinien był opuszczać Drontheimu nie otrzymawszy wyjaśnień od mniemanego sprawcy powstania górników. W przeddzień tedy swego wyjazdu, po długiej i poufnej rozmowie z hrabiną Ahlefeld, zdecydował się na odwiedzenie więźnia. Przejęcie się sprawami kraju, myśl o tem, jakie korzyści jego liczni nieprzyjaciele mogą odnieść zarzucając mu niedbalstwo, a może i podstępne słowa wielkiej kanclerzyny, burzyły się w jego głowie i sprawiły, że udał się do zamku z silnem postanowieniem. Wszedł więc do wieży Lwa Szlezwiskiego z zamiarem surowości; przyrzekał sobie traktować spiskującego Schumackera, jakby nigdy nie znal kanclerza Griffenfelda, wyzuć się ze wszystkich wspomnień i przemawiać jak nieugięty sędzia do dawnego spółtowarzysza w łaskach i znaczeniu.
Tymczasem zaledwie wszedł do komnaty byłego kanclerza, poważne choć ponure oblicze starca wzruszyło go, a więcej go jeszcze wzruszyła łagodna choć dumna twarz Etheli; sam widok dwojga uwięzionych nawpół rozproszył jego surowość.
Zbliżył się do upadłego ministra i przemawiając,
Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.2.djvu/85
Ta strona została przepisana.