Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.2.djvu/94

Ta strona została przepisana.

— Jego królewska mość, panie Griffenfeld, wyniosła go na stopień jenerała i od dwudziestu lat szaleniec ten starzeje się spokojnie, zaszczycony tą godnością wojskową oraz życzliwością swego króla.
Schumacker opuścił głowę.
— Tak, tak — rzekł — ten szalony Lewin, któremu tak mało zależało, choćby do śmierci został kapitanem, umrze jako jenerał, a rozumny Schumacker, mający nadzieję, że skończy życie jako wielki kanclerz, dożywa swoich dni jako więzień stanu.
Mówiąc to, starzec zakrył twarz dłońmi i westchnienie wyrywało się z jego piersi. Ethel, o tyle tylko pojmująca tę rozmowę, ile ona zasmucała jej ojca, starała się go rozerwać.
— Mój ojcze — przemówiła — czy widzisz tam na północy błyszczące światełko, którego poprzednich wieczorów nigdy nie spostrzegłam?
W samej rzeczy, pośród zupełnej już nocy, można było widzieć na horyzoncie dalekie światełko, zdające się błyszczeć na wierzchołku wysokiej góry. Ale oko i myśl Schumackera nie zwracały się nieustannie ku północy, jak oczy Etheli, nic przeto nie odpowiedział. Spostrzeżenie młodej dziewicy jenerała tylko uderzyło.
— Może to — rzekł do siebie — ogień przez powstańców zapalony?
Myśl ta znów mu przypomniała cel jego pobytu w zamku, zwrócił się przeto do więźnia:
— Panie Griffenfeld, przykro mi, że cię muszę niepokoić; zechcesz pan jednak pozwolić, abym...