Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.3.djvu/135

Ta strona została przepisana.

Dziś, w chwili, kiedy przybyliśmy do naszego pałacu biskupiego, aby odpocząć po trudach nocy i modlić się za skazanych, oddano nam tę szkatułkę. Przyniósł ją rano do naszego pałacu, jak nam powiedziano, dozorca Spaladgestu, który twierdził, że musiała w sobie zawierać jaką szatańską tajemnicę, ponieważ znaleziono ją przy trupie świętokradcy Benignusa Spiagudrego, wydobytym z jeziora Sparbo.
Ordener podwoił uwagę. Wszyscy obecni słuchali w milczeniu, a prezes i sekretarz pochylili głowy, jak by to oni byli skazani. Możnaby powiedzieć, że zapomnieli o swej przebiegłości i odwadze. Są chwile w życiu złych ludzi, w których niknie całe ich zuchwalstwo.
— Pobłogosławiwszy tę szkatułkę — mówił znowu biskup — rozbiliśmy zamek, na którym, jak to jeszcze teraz widzieć możecie, był nieistniejący już herb Griffenfeldów. I istotnie znaleźliśmy tam szatańską tajemnicę. Osądzicie to sami, szanowni panowie. Teraz natężcie uwagę, idzie tu bowiem o krew ludzką, a Pan waży każdą jej kropelkę.
Otworzył potem szkatułkę, wydobył pergamin i przeczytał wypisane na zewnętrznej jego stronie następujące poświadczenie:
„Ja, Blakstam Cumbylus, doktor, zaświadczam w chwili śmierci, że kapitanowi Dispolsen, pełnomocnikowi byłego hrabiego Griffenfelda, doręczyłem niniejszy dokument, całkowicie napisany ręką Turiafa Musdoemona, dworzanina kanclerza Ahlefelda, ażeby tenże kapitan zrobił z niego użytek, jaki mu się podo-