Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.3.djvu/14

Ta strona została przepisana.

— A czy jest ci znajomem nazwisko Lewina Knud?
Wspomnienie sceny, jaka rozegrała się przed dwoma dniami między gubernatorem drontheimskim i Schumackerem, zbyt było świeże w umyśle Etheli, aby jej nie uderzyło nazwisko Lewina Knud.
— Lewina Knud? — powtórzyła. — Jest to człowiek, dla którego mój ojciec zdaje się mieć wiele szacunku i życzliwości.
— Jakto?
— Jego to właśnie moj ojciec i pan bronił gorąco przed gubernatorem Drontbeimu — objaśniła Ethel.
Słowa te zwiększyły jeszcze zdumienie nieznajomej.
— Przed gubernatorem Drontbeimu! — rzekła. — Nie żartuj sobie ze mnie, moje dziecię. Twój ojciec miałby bronić przed gubernatorem Drontheimu jenerała Lewina Knud?!\
— Jenerała? Zdaje mi się, że kapitana... Ale prawda; masz pani słuszność. Mój ojciec, — mówiła dalej Ethel — zdawał się zachowywać tyle życzliwości dla jenerała Lewina Knud, ile znów okazywał nienawiści dla gubernatora Drontheimhuusu.
— A to szczególna zagadka — szepnęła do siebie blada kobieta, której ciekawość coraz bardziej wzrastała. — Moje dziecię — dodała głośno — cóż to zaszło takiego między twym ojcem i gubernatorem?
Uporczywe badanie nieznajomej nużyło biedną Ethelę.
— Czy jestem występną, że mnie pani badasz? — zapytała.