Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.3.djvu/141

Ta strona została przepisana.
XVI.
Co za straszliwa myśl taką go napełniła radością?
Fragment.

Szczątki pułku muszkieterów munckhomlskich wróciły do swych koszar, budynku stojącego pośrodku wielkiego dziedzieńca w murach fortecy. Gdy noc zapadła, pozamykano, według zwyczaju, drzwi budynku, do którego weszli wszyscy żołnierze, oprócz placówek, rozrzuconych po wieżach i pluton straży, stojącego przed więzieniem wojskowem, które dotykało koszar. W więzieniu tem, najbezpieczniejszem i najlepiej strzeżonem ze wszystkich więzień w Munckholm, byli zamknięci Han z Islandyi i Musdoemon, którzy nazajutrz rano mieli skończyć na szubienicy.
Han z Islandyi był sam w swojej celi. Leżał na ziemi okuty, z głowią wspartą na kamieniu. Słabe światło dochodziło tu przez zakratowane okienko w grubych drzwiach dębowych, które oddzielały cele skazanego od izby dozorców, gdzie rozlegały się śmiechy, gwar, szczęk wypróżnianych butelek i łoskot kości, rzucanych na bęben. Potwór leżał w milczeniu. Nagle zaczął wołać, a po chwili w zakratowanem okienku ukazała się twarz dozorcy, który zapytał:
— Czego chcesz?
— Kolego — rzekł Han podnosząc się — zimno