Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.3.djvu/163

Ta strona została przepisana.

penhadze. Wasza łaska tem wielkiem dobrodziejstwem wynagrodzi mi dostatecznie pomyślne nowiny, które mu w tych papierach przyniosłem.
Kanclerz przywołał halabardzistów, stojących na straży u drzwi jego apartamentu.
— Chwytajcie tego łotra! On śmie drwić sobie ze mnie...
Żołnierze pociągnęli zdumionego Nychola, który odważył się jeszcze przemówić:
— Panie...
— Nie jesteś już katem Drontheimhuusu! Unieważniam twój patent! — przerwał mu kanclerz, groźnie tupiąc nogą. — Precz mi z oczu! precz!
Zamknąwszy drzwi gwałtownie, wziął się znów do odczytywania listów, przyniesionych mu przez kata. Odczytując je, wpadał w coraz większą wściekłość, były to bowiem dawne listy hrabiny do Musdoemona. Przekonał się z nich, że Ulryka nie była jego córką; że opłakiwany Fryderyk również zapewne nie był jego synem. Hrabia ukarany został dotkliwie za swoje zbrodnie. Nietylko, że zemsta wymknęła mu się z ręki, ale nadto rozwiały się. jego ambitne marzenia. Swoją przeszłość widział skalaną, shańbioną, swą przyszłość straconą. Chciał zgubić nieprzyjaciół, a utracił swoje wpływy, znaczenie, doradcę, nawet prawa małżonka i ojca...
Zapragnął widzieć raz jeszcze tę, która go zdradziła. Przeszedł przez wielkie sale szybkim krokiem,