Ta strona została przepisana.
IV.
Caupolican. — Idźcie z taką ostrożnością, żeby nawet ziemia nie słyszała waszych kroków... Podwójcie usiłowania, przyjaciele... Jeśli dojdziemy nie będąc słyszani, ręczę za zwycięztwo.
Tucapel. — Noc pokryła wszystko zasłoną; straszna ciemność otacza ziemię. Nie słychać żadnej placówki, ale nie spotkaliśmy szpiegów...
Ringo. — Naprzód!
Lopez di Vega.
Czy wiesz Guidon Stayper, mój stary kamracie, że wiatr wieczorny zaczyna dyabelnie sierść mojej czapki na twarz mi zdmuchiwać? Tak przemówił Kennybol do jednego z górali, który podczas bezładnego marszu szedł koło niego.
Ten pokiwał głową i sztandar, który dźwigał, przełożył na drugie ramię, sapnąwszy przytem z utrudzenia.
— Ja myślę, kapitanie — mruknął — że w tych przeklętych wąwozach Czarnego-Słupa, gdzie wiatr wpada z siłą rwącego potoku, nie będzie nam tak ciepło tej nocy, jak płomykowi, tańczącemu nad głown
ią.