Ta strona została przepisana.
— Gdyby trzeba było nagrody za zabicie tych ludzi, w takim razie oto złoto, pułkowniku, którebym ci dał jako zapłatę za ich krew.
Zanim pułkownik ochłonął ze zdumienia, w jakie go wprowadziły zagadkowe słowa tajemniczej istoty, nieznajomy zniknął.
Baron Voetbaun udał się z powrotem do miasta, zapytując sam siebie, czy można było wierzyć nieznajomemu? W chwili, kiedy wchodził do domu, wręczono mu list, opatrzony pieczęcią wielkiego kanclerza. Było to istotnie polecenie hrabiego Ahlefelda, w którem pułkownik, ze zdziwieniem łatwem do pojęcia, znalazł tę samą radę, jakiej mu udzielił u bram miasta tajemniczy człowiek w wielkich rękawicach.