Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.3.djvu/78

Ta strona została przepisana.

rach, pomiędzy którymi znajdował się prawdziwy olbrzym; biskup siedział na drugim końcu ławki.
Ethel spostrzegła, że prezydujący zwrócił się do jej ojca.
— Obwiniony — rzekł surowo — wymień nam twoje nazwisko, powiedz, kto jesteś. Starzec podniósł swą osiwiałą głowę.
— Kiedyś — odpowiedział, utkwiwszy w prezydującego dumne spojrzenie — nazywano mnie hrabią Griffenfeld i Tongsberg, księciem Wollin, księciem Cesarstwa Rzymskiego, kawalerem królewskich orderów Słonia. Danebroga, kawalerem Złotego Runa i Podwiązki, pierwszym ministrem, jeneralnym inspektorem uniwersytetów, wielkim kanclerzem Danii i....
— Obwiniony — przerwał prezes — trybunał nie zapytuje się ani o to, jak cię nazywano, ani czem byłeś, lecz jak się teraz nazywasz i czem jesteś?
— Teraz — odparł żywo starzec — nazywam się Jan Schumacker i jestem niczem, tylko twoim dawnym dobroczyńcą, kanclerzu Ahlefeld.
Prezydujący osłupiał.
— Poznałem cię, panie hrabio — dodał były kanclerz a ponieważ zauważyłem, że ty mnie nie poznajesz, przeto ośmieliłem przypomnieć waszej łasce, że jesteśmy starzy znajomi.
— Mości Schumacker — rzekł prezydujący głosem, w którym czuć było gniew hamowany — oszczędzaj drogich chwil trybunału.
Stary więzień przerwał mu znowu:
— Zamieniliśmy role, szlachetny kanclerzu, ja to