Strona:Wiktor Hugo - Han z Islandyi T.3.djvu/90

Ta strona została przepisana.

— Sekretarz tajny — rzekł prezes — żąda zaniechania wszelkiego śledztwa względem pańskiej osoby.
— Bardzo źle czyni — odparł Ordener głosem wyniosłym i dźwięcznym — ja bowiem sam tylko powinienem być tutaj oskarżonym, sądzonym i skazanym, ponieważ sam tylko jestem winowajcą.
— Sam tylko jest winowajcą! — zawołał prezes.
— Sam tylko winowajcą! — powtórzył sekretarz.
Nowe zdumienie ogarnęło wszystkich. Ethel zadrżała; nie zastanowiła się nawet, że zeznanie to ocalało jej ojca. Widziała tylko śmierć grożącą ukochanemu.
— Halabardziści, wezwać, aby się uciszono! — zawołał prezes, korzystając z chwili hałasu, iżby przyjść do siebie i zebrać myśli.
— Ordenerze Guldenew — mówił potem — chciej się wytłumaczyć.
Młodzieniec stał przez chwilę zamyślony, wreszcie westchnął i głosem stanowczym, spokojnym wypowiedział:
— Wiem, że mnie śmierć hańbiąca czeka; wiem, że życie moje mogłoby być piękne i pełne sławy. Ale Bóg czytać będzie w głębi mojej duszy — doprawdy, że Bóg tylko jeden! Spełnię pierwszy obowiązek mojego życia; poświęcę dla niego swoją krew, a może i cześć także; czuję jednak, że umrę bez żalu i bez wyrzutów. Niechaj moje słowa nie dziwią was, sędziowie; są bowiem w duszy i przeznaczeniu człowieka tajemnice dla was niezbadane, które niebo tylko sądzić może. Słuchajcie mnie więc, a jak tylko uwolnicie tych nieszczęśliwych, nade wszystko zaś godnego litości