jako woda w kadzi. Zaczynają zbierać się na głębokość; dźwigają piętro na piętro; włażą jeden na drugi; sforują się w górę, jako wszelki siew do koła sparty; każdy zatém już tylko patrzy, jakby łeb wysunąć po nad plecy sąsiada, by zachwycić trochę powietrza. Ulice podkopują się i wężą; wszystkie się place zapychają i nikną. Domy wyskakują nareszcie przez mur Filipa Augusta i rozbiegają się wesoło po płaszczyznie, bez ładu, bez planu, jak żaki z kozy na otwarte pole. Tu, na swobodzie, rozpierają się, wykreślają sobie ogrody, szeroko i wygodnie. Od r. 1867 miasto do tego stopnia rozpływa się na przedmieścia, że nowy okop staje się niezbędnym, szczególnie na prawym brzegu. Wznosi takowy Karol V. Siedlisko atoli jak Paryż zostaje w wiecznym rozpływie. Takie téż tylko miasta i stają się stolicami. Są to stawy, w które się wylewają wszystkie stoki kraju, geograficzne, polityczne, moralne, intelektualne, wszystkie naturalne spadki ludu; studnie cywilizacyi, że tak powiemy, a i ścieki zarazem, do których handel, przemysł, rozum, ludność, wszystko co jest zasiewkiem, wszystko co jest życiem, wszystko co jest duszą w narodzie, scedza się i zbiera bezustanku, kropla po kropli, stulecie po stuleciu. Więc i okopy Karola V-go spotkał los okopów Filipa Augusta. Z końcem wieku XV-go zabudowania wychylają się przez nie, przełażą i biegną daléj przez przedmieścia. W wieku XVI-ym zdaje się, jakby sama ta opaska skupiała się w sobie i w oczach mizerniała, tak dalece miasto nowe grubiało zewnątrz. Takiém prawem już w wieku XV — że się tu zatrzymamy — Paryż zużył trzy dośrodkowe obmurowania, które za czasów Juliana Apostaty zaczynały dopiéro jakby kiełkować tylko w Wielkim i Małym Kasztelu. Potężne miasto znosiło na sobie jeden po drugim kilka kamiennych pasów, niby dziecię dorastające, na którém pęka odzież z łońskiego lata. Za Ludwika XI widziano jeszcze gdzie niegdzie gołe barki zrujnowanych wieżyc z dawnych okopów, wystające po nad morze domów, jako wierzchołki pagórków ponad powodzią, jako archipelagi starego Paryża zatopionego pod nowym.
Od tamtéj pory Paryż nie przestał się przekształcać, na utrapienie naszych oczu; ale już tylko jeden nowy okop przekroczył, ową zbudowaną przez Ludwika XV-go nędzną lepiankę z błota i śmieci, godną króla co ją stawiał i poety, który na jéj cześć rymy kleił:
Aleśmy stanęli na wieku XV. W owéj epoce Paryż podzielonym był jeszcze na trzy miasta całkiem odrębne i oddzielone, z których każde miało własną swą powierzchowność, swój rodzaj zajęć, swoje zwyczaje, swéj obyczaj, swoje przywileje, swoją historyę: na Gród, Wszechnicę, Nowe-Miasto. ród staromiejski, zajmujący wyspę, był