Św.-Antoniego, wzrok się spotykał z zamczyskiem angulemskiém, rozległą budową wielu epok, w któréj były części nowe i zupełnie białe, nie o wiele lepiéj przystające do całości jak łata czerwona do błękitnego kaftana. Pokrycie wszakże szczególnie ostre i podniesione nowożytnego tego pałacu, najeżone rynnami rzeźbionemi, zszyte z płacht ołowianych, ociekających w tysiącznych fantazyach arabeskowych błyszczącemi nasadzeniami z miedzi złoconéj, pokrycie owe ciekawie stalowane, z wdziękiem się wysuwało w górę z pośród ciemnawych ruin starożytnego gmachu, którego potężne wiekowe wieże rozłożysto pękające pod ciężarem lat, osuwały się ze starości i zwlekały z siebie od góry na dół zdarte swe wierzchnie szaty. Za zamczyskiem wznosił się las wieżyczek pałacu Tournelles. Ani Chambord, ani Alhambra, ani żaden inny na świecie widok, nie był bardziéj czarującym, bardziéj napowietrznym i wybujałym nad tę puszczę strzelnic, dzwonniczek, kominów, chorągiewek, wieżyc śrubiastych, latarń otworkowo przeświecających się i poświdrowanych pokrowców, wysokich strzępiastych iglic, czyli „krętałek“, jak wówczas je zwano, w kształtach najrozmaitszych, najrozmaitszéj wysokości i położenia. Powiedziałbyś, że to kamienne szachy tytanów.
Na prawo od Tournelles, ta oto wiązka bastyonów krępych, jak sadza czarnych, obejmujących się wzajemnie i jakby powiązanych kolistą fossą; ta wieża gęściéj zasiana strzelnicami, niż oknami; ten most zwodzony, a zawsze wzniesiony; ta kratownica u wejścia wciąż spuszczona — to Bastylia. Te niby-to dzioby czarne, wysunięte przez szczerbate otwory ścian, a które zdala wziąłbyś za dżdżownice, to są armaty.
Pod ich strzałami, u stóp potwornego gmachu, oto mamy bramę Św. Antoniego, skurczoną pod dwiema swemi wieżami.
Po za murami Tournelles, aż ku okopom Karola V, rozwijał się bogatemi rzędami zieleni i kwiatów aksamitny kobierzec sadów i parków królewskich, pośród których łatwo było rozpoznać, labiryntem drzew i dróg cienistych zaznaczony, sławny ów ogród Dedala, darowany przez Ludwika XI lekarzowi Coictier. Obserwatoryum doktora wznosiło się po nad zmięszanemi szeregami sadów; była-to gruba osamotniona kolumna, mająca za naczołek domek maleńki. W oficynie téj spełniła się niejedna straszna przepowiednia astrologiczna.
Na tém miejscu znajduje się obecnie plac królewski.
Jakeśmy to przed chwilą powiedzieli, dzielnica pałaców, o któréj usiłowaliśmy dać czytelnikowi niejakie wyobrażenie na samych jeno wybitniejszych szczegółach, obejmowała kąt gruntu zawartego ku wschodowi między Sekwaną a szańcami Karola V. Środek Nowego-miasta zapchany był kupami domów do pospólstwa należących. Jakoż w tym to właśnie punkcie wychodziły na brzeg prawy trzy mosty
Strona:Wiktor Hugo - Katedra Najświętszéj Panny Paryzkiéj.djvu/124
Ta strona została przepisana.