Strona:Wiktor Hugo - Katedra Najświętszéj Panny Paryzkiéj.djvu/126

Ta strona została przepisana.

bramy Siennéj do Biskupich gumien, a miéć będziemy mglisty obraz tego, czém był w r. 1482 środkowy trapez Nowego-miasta.
Obok dwóch powyższych grupp, pałacowéj i mieszczańskiéj, miałeś trzeci składowy pierwiastek widoku na Nowe-miasto; było nim długie pasmo opactw, rozesłane u krańców prawobrzeżnéj części stolicy przez cały niemal ich przebieg półkolisty, od wschodu do zachodu. Pasmo to, więcéj zbliżone ku Sekwanie niżeli fortyfikacye ściskające Paryż z zewnątrz, stanowiło jakby straż przednią tych ostatnich; było obwodem wewnętrznym, złożonym z kaplic i klasztorów po przed obwodem właściwych okopów. I tak, obok parku Tournelles, między ulicą Ś. Antoniego a starą ulicą Temple, znajdowała się Św. Katarzyna z rozległemi swemi ogrodami, ograniczonemi tylko murem paryzkim. Między starą a nową ulicą Temple był klasztor Temple, złowrogi pęk wież, wysoki, prosty, samotny śród obszernego ogrodzenia z krępego i zębatego muru. Między ulicą Neuve-du-Temple a Św. Marcina wznosiło się opactwo Św. Marcina, otoczone sadami; kościół okazały, obronny, nastrzępiony wieżami, uwieńczony tyarą dzwonnic, ustępujący co do siły i przepychu chyba samemu tylko opactwu St.-Germain-des-Prés. Bardziéj na zachód, między ulicami Św. Marcina i Św. Dyonizego rozwijało się zakole opactwa Św. Trójcy; za niém zaś, między ulicą 5w. Dyonizego a ulicą Montorgueil, klasztor Córek-Bożych. W pobliżu wyróżniały się przegniłe dachy i połamane bruki Dziedzińca-Cudów. Było to jedyne ognisko świeckie; zamięszane do tego mnisiego łańcucha gmachów kościelnych.
Nareszcie czwarty dział, wybitnie się rysujący w tłumie dachów prawego brzegu, a zajmujący zachodni kąt Nowego-miasta, między okopami a dolném wybrzeżem rzeki, składał się z nowego węzła pałaców i dworców, skupionych tym razem u stóp Luwru. Stary ten Luwr Filipa-Augusta, gmach niepomierny, z potężną basztą łączącą w około siebie dwadzieścia trzy naczelnych wież, nie licząc już wieżyczek, zdala wydawał się jakby oprawiany w ramy wierzchów gotyckich pałacu Alençon i Petit-Bourbon. Stuszyjna owa hydra, tytaniczna strażnica Paryża, z dwiestu czterema głowami wciąż wzniesionemi, z potwornym swym grzbietem pokrytym ołowiem i łuską łupkową, lśniąca zewsząd od pobłysków metalicznych, zamykała w sposób podziwu godny zakres Nowego-miasta od wschodu.
Tak tedy niezmierzona kupa (insula jak mawiali Rzymianie) domów mieszczańskich, podparta z boków, na prawo i lewo dwiema klocowatemi gromadami pałaców, ztąd Luwrem, ztamtąd zamczyskiem Tournelles, zaciśnięta od północy długą opaską opactw i ogrodów uprawnych, i wszystko razem stopione i zlane w całość pozorną; nad tysiącem tych gmachów, dachówkowemi i łupkowemi swemi wierzchami wykreślających linie najdziwaczniejsze, las malowa-