Strona:Wiktor Hugo - Katedra Najświętszéj Panny Paryzkiéj.djvu/148

Ta strona została przepisana.

do rzeczy tych tak słodkich. — Z laty — powiada Paweł Diakon — najlepsze sadło jełczeje. Mały Jehan Frollo, przezwany du Moulin czyli Wiatrakiem, może z powodu miejsca, w którém się wykarmił, a może i z innéj jakiéj przyczyny, poszedł akurat w kierunku najmniéj przez Klaudyusza pożądanym. Starszy brat liczył na ucznia pobożnego, pokornego, pracowitego, szanowanego. A tu właśnie braciszek młodszy, niby owe drzewka świeże, zawodzące usiłowania ogrodnika i uporczywie zwracające się w stronę, zkąd otrzymują światło i powietrze — braciszek ten, mówimy, właśnież puszczał najbujniejsze i najrozkoszniejsze gałązki jedynie od strony hultajstwa, nieuctwa i rozpusty. Był to prawdziwy szatan, rozwydrzony niezmiernie, co marszczyło brwi dom Klaudyuszowi, ale téż i niezmiernie śmiały a dowcipny, co znowu wywoływało uśmiech na usta starszego brata. Klaudyusz oddał go był do tego samego kollegium Torchi, gdzie sam niegdyś spędził pierwsze lata rozmyślań i pracy; boleśnież mu było, że świątynia owa, kędy wpierw tryumfami brzmiało imię Frolla, w imieniu tém dziś uosobione zgorszenie widziało. Z tego to powodu prawił niekiedy Jehankowi długie i wcale niewesołe kazania, które od a do z najpobożniéj połykał; ostatecznie bowiem młody niewart wcale niezłe miał serce, jak się to daje widziéć we wszystkich komedyach. Tam niemniéj przecież po każdém takiém kazaniu, najspokojniéj wracał do wątka dawnych psot i nieprawości. Raz, idąc za szanowną od wieków wiecznych podziśdzień tradycyą szkolną, wyszczutkował i wyczubił, na powitanie, jakiegoś futora (zwano tém słowem nowonadpływających do Wszechnicy); to znowu, gdzieindziéj, podjudził i podburzył gromadę żaków do klassycznéj wyprawy na gospodę, quast classico exeitati, do wytłuczenia winiarza „kijami całkiem szkodliwemi“, przy wesołych okrzykach i skokach dokoła fontanny z poszczepanych w piwnicy beczek. Innego dnia zjawiło się sążniste curriculum diei po łacinie, które Klaudyuszowi podawał skurczony monitorek kollegialny, i gdzie na marginesie ze smutkiem czytałeś opłakane streszczenie przełożonego: Rixa; prima, causa vinum optimum potatum. Nareszcie... o zgrozo, w dziecku szesnastoletniém!... mówiono nawet, że uniesienia Jehanka sięgały niekiedy aż ku ulicy Glatigny...
Zniechęcony tém wszystkiém i zawiedziony w swych uczuciach ludzkich, Klaudyusz z tém większym zapałem rzucił się w objęcia nauki, siostry téj, która ci przynajmniéj, w żywe oczy nie parska i zawsze płaci acz monetą cokolwiek lichą i pustą, usługi sobie świadczone. Stawał się więc coraz bardziéj uczonym, a jednocześnie, następstwem naturalném, coraz bardziéj w pełnieniu powinności ścisłym jako kapłan, a coraz smutniejszym jako człowiek. Dla każdego z nas istnieją pewne linie równoległe między umysłem, charakterem